niedziela, 23 kwietnia 2017

Chinatown na Manhattanie



W Nowym Jorku jest naprawdę wszystko, nawet Chinatown i to nie jedno...Pierwsze znajdziemy na Manhattanie pomiędzy Mulberry Street, Mott Street, Grand Street i Canal Street. W okolicy tej ostatniej dawniej cumowały statki handlowe i ten rejon znany był wśród marynarzy jako dzielnica uciech wszelakich jeśli wiecie co mam na myśli. Teraz to po prostu ulica handlowa ze sklepami, bankami i oczywiście restauracjami. Kręcąc się po Chinatown można odnieść wrażenie, że sensem życia Chińczyków jest jedzenie. Myślę, że nigdzie nie znajdziemy tylu straganów i restauracji na 1 kilometr kwadratowy co właśnie tutaj.




Wpisując w wyszukiwarkę hasło "dumplings" czy "dim sum" wyskakuje olbrzymia ilość restauracji i barów, a to tylko niewielka ich faktyczna ilość, bo nie wszystkie reklamują się w googlach. Tak więc wybierając lokal na posiłek należy kierować się węchem, ilością Chińczyków w lokalu, oceną amerykańskiego sanepidu (najlepiej wybierać lokale oznaczone glejtem z literą A przyklejoną do szyby zazwyczaj w okolicy drzwi wejściowych). Wyznacznikiem może też być cena choć drogo nie zawsze oznacza dobrze.
Nam udało się znaleźć taką małą perełkę na Essex Street niedaleko stacji metra East Brodway o nazwie North Dumpling. Lokal jest malutki, w środku znajdziemy dwa stoliki i barek przy ścianie czyli jest to miejscówka  na 10-12 osób. W ofercie pierogi wegańskie, mięsne, springrollsy, kimchi a także makarony smażone z różnymi dodatkami. Makaron z warzywami zdecydowanie odradzam natomiast wegetariańskie gotowane pierożki były pyszne, tak samo zresztą jak springrollsy.
Ceny są wisienką na torcie: 3$ za 12 pierożków... :-)




Jeśli chodzi o miejsca, które zdecydowanie odradzam to na pewno King`s Kitchen- z królewską kuchnią nie ma to nic wspólnego.


Mieliśmy ochotę na kaczkę, przy wejściu owe ptaszki wisiały zachęcająco (oczywiście już upieczone), ale niestety na talerzu dostaliśmy wielkie rozczarowanie- kaczka była niedopieczona, niedoprawiona i sucha. Pierożki ryżowe z krewetkami na talerzu obok-mdłe, jałowe...


To samo z makaronem z wołowiną- chociaż porcja była przeogromna to składała się głównie z makaronu, wołowina była jedynie na wierzchu, sos choć w kolorze brązowym co sugerowałoby użycie sosu sojowego niestety nie był słony lecz nijaki. O czosnku, imbirze można było tylko pomarzyć



Oczywiście to potknięcie nie zniechęciło nas do zaprzestania poszukiwań dań idealnych ale o tym już za tydzień w kolejnym poście.

Gdybyście mieli ochotę samodzielnie zmierzyć się z lepieniem chińskich pierożków, to przepis znajdziecie TUTAJ

A wpisy o Chinatown na pewno jeszcze pojawią się na blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Comments System

Disqus Shortname

Copyright © 2016 World on the plate , Blogger