środa, 22 lutego 2017

Nowy Jork od kuchni - cz.I

Nowy Jork od kuchni - cz.I


Po sześciu szalenie intensywnych dniach spędzonych w Nowym Yorku jeszcze bardziej wiem, że nic nie wiem na temat tego ogromnego miasta. Wiem natomiast na tysiąc procent, że  Nowy Jork mnie zachwycił-przede wszystkim swoją różnorodnością i otwartością na tą właśnie różnorodność.
Wiem też, że na pewno tu wrócę.

Od początku założeniem całego USA Trip było wniknięcie w klimat, w codzienność, a nie skupianie się na muzeach, wystawach czy innych typowo turystycznych atrakcjach..
Dlatego też nie będzie tu porad na temat tego jaki rodzaj kart zniżkowych wybrać- New York Pass, City Pass czy może Explorer, kiedy dostaniemy się za darmo lub za mniejsze pieniądze  do wybranych muzeów czy na wystawę, który rejs dookoła Manhattanu wybrać itp, itd.
Ale na pewno będzie o jedzeniu zwłaszcza , że trochę podążaliśmy szlakiem mojego kuchennego guru, Anthony Bourdain`a i jego programów  "No Reservation" i "Layover". Ale nie tylko. Szukaliśmy też sami z całkiem niezłym skutkiem.
Na pierwszy ogień, jeszcze pierwszego wieczoru poszedł Shake Shack w Madison Square Park.
Jak widać na zdjęciu- kolejek nie było- ale to pewnie dlatego, że odwiedzaliśmy Nowy Jork w mało popularnej turystycznie porze roku.



Pomimo chłodu jaki panował na dworze oraz późnej pory nie brakowało chętnych do konsumpcji.
Czy w ogóle warto tam jeść? Przecież to zwykła sieciówka... Jeśli macie tego typu wątpliwości to zdecydowanie polecam to miejsce. Co przemawia za Shake Shack?
Po pierwsze jakość- hamburgery robione są z wołowiny krów rasy Angus, hodowanych bez hormonów i antybiotyków, na paszy bez dodatku GMO, to samo z kurczakami i mięsem na parówki. Po drugie -smak. Próbowaliśmy jedynie hamburgerów i frytek serowych ze względu na limit pojemnościowy naszych żołądków- były przepyszne.
Po trzecie cena- niewysoka jak na centrum Nowego Yorku - zwłaszcza w kontekście stosunku jakości do ceny.
Jak przystało na miejscówkę wymyśloną z głową, można tam kupić jedynie 6 rodzajów hamburgerów i trzy rodzaje hot- dogów, ale za to wszystko w wersji single lub double. Oprócz tego frytki zwykłe i z sosem serowym oraz różnego rodzaju desery i napoje. Jeśli nie tolerujemy glutenu lokal oferuje pieczywo bezglutenowe. Jedynie weganie obejdą się tam smakiem.


A co gdy się już najemy? Tuż przy Madison Square mamy Flatiron Building -słynne nowojorskie żelazko, Brodway Street, która doprowadzi nas aż do Times Square, Piątą Aleję, która jest przereklamowana, Empire State Building, Bryant Park i wiele innych atrakcji.

Natomiast samego Shake Shack`a znajdziemy rozsianego po całym Nowym Jorku, wszelkie stosowne informacje znajdziecie na ich stronie internetowej- tak samo zresztą jak menu.









środa, 8 lutego 2017

Foot Massage w Szanghaju

Foot Massage w Szanghaju



Zwiedzając różne miasta głównie na piechotę po jakimś czasie ma się po prostu dosyć, bo ile kilometrów można pokonywać dzień w dzień- 10, 15, 20? Czasem warto skusić się na odrobinę relaksu, dać sobie chwilę wytchnienia, zapaść się w leżance i pozwolić aby Twoimi zmęczonymi stopami zajęli się chińscy profesjonaliści. Tak, tak, nie ma w tym cienia ironii. Masaż stóp, który sobie zafundowałam w Szanghaju był najlepszym jaki kiedykolwiek miałam.
Nie szukałam miejscówki w dzielnicy francuskiej, bo po pierwsze ceny tam odstraszają, po drugie głównymi klientami są biali więc forma masażu jest ułożona pod nich (tak samo jak chińskie knajpy w Europie- mdłe i nijakie) a po trzecie chciałam spróbować czegoś autentycznego.
To czego szukałam znalazłam w niedużej odległości od Starego Miasta i Yuyuan Garden.
Zakład wyglądem lekko odstraszał, ale ciekawość zwyciężyła.
W środku na klientów czekały wygodne leżanki, na wprost nich telewizja nadawała chiński pop a zrelaksowani  goście popijali zieloną herbatę.
Weszłam.
Cena godzinnego masażu wynosiła 40 rmb (ok.20zł), ale Chińczycy to cwane bestie i oczywiście dolewając do wiadra , w którym moczy się nogi płynu relaksującego nie zająkną się, ze to dodatkowy koszt tak samo zresztą jak specjalny, aromaterapeutyczny olejek do masażu. Także bądźcie czujni.
Sam zakład natomiast wystrojem przypominał jakąś przedziwną mieszankę stylów i epok. Była tam czarno biała podłoga przypominająca pole do warcabów, ściany wyłożone tapetą sypialnianą, której sposób klejenia pozostawiał sporo do życzenia, szafki jak ze szkolnej szatni wf-u, nowoczesny dystrybutor wody, leżanki i ich pokrycie jak z ulicznej wystawki a do tego czyste, białe ręczniki i każde wiaderko wyłożone higienicznie świeżym workiem.




Czy było warto? O tak, była to jedna z przyjemniejszych wizyt w salonie masażu.
Ten akurat mieścił się przy Fangbang Road, na odcinku pomiędzy Henan i Renmin Road,ale sporo ich było również w całym mieście.
Ponieważ ten odcinek Fangbang Road ocalał-pewnie chwilowo- przed wyburzeniem, można tam wciąż znaleźć uliczne kramiki z jedzeniem, między innymi z chrupiącymi plackami ze szczypiorkiem, które szczerze polecam tak samo zresztą jak  każdą formę jedzenia na ulicy.







Comments System

Disqus Shortname

Copyright © 2016 World on the plate , Blogger