Czy warto tam jechać? Jeśli nigdy nie byliście i lubicie wyzwania komunikacyjne to jak najbardziej polecam. Ale nie odkładajcie tej wycieczki na ostatni dzień, bo możecie zaliczyć spektakularną klęskę. Oczywiście mówię tu o typowo wakacyjnym okresie letnim oraz o okolicach Nowego Roku Chińskiego kiedy to większość Chińczyków ma wolne i wykazuje wtedy dość duże rozbuchanie turystyczne.
O tym jak się dostać, z której stacji kolejowej w Pekinie znajdziecie mnóstwo informacji w necie. Ale odradzam. My byliśmy uzbrojeni w całą potrzebną wiedzę. Wstaliśmy z tej okazji przed 5 rano, dojechaliśmy o czasie na wskazany dworzec (Beijing North Railway Station) - o czasie czyli o 7 rano, w swoich obliczeniach założyliśmy nawet godzinę stania w kolejce po bilet.
Jakież było nasze zdziwienie gdy po dotarciu na miejsce okazało się, że kasy są już zamknięte.....bilety wykupione....i że tego dnia jednak nie pojedziemy na Wielki Mur.....Staliśmy przed dworcem i przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Oczywiście wejścia do zamkniętej części dworca strzegli uroczy, młodociani, umundurowani chłopcy, którzy potrafili się jedynie głupio uśmiechać i rozkładać bezradnie ręce (na wyjaśnienie po angielsku nie macie co liczyć).
Po chwilowym szoku podjęliśmy decyzję żeby ten dzień spędzić na sportowo- ale o tym za chwilę- a wyzwanie dojazdowe podjąć w innym terminie i w inny sposób.
Ponieważ na Mur chcieliśmy się dostać w Badaling, skorzystaliśmy z autobusu numer 877 z Deshengmen Bus Stop (dojazd linią metra nr.2, stacja Jishuitan, wyjście B2). Tak więc kolejnego dnia o 7 rano siedzieliśmy wygodnie we wspomnianym autobusie. Bilet taniutki- zaledwie 12 rmb, przed wejściem można było kupić ciepłą kolbę kukurydzy a kolejka chętnych na przejażdżkę niewielka.
Podróż trwała zaledwie godzinę, z końcowego przystanku trzeba było podejść jedynie kawałek pod górkę do kas biletowych. A potem już tylko na Mur, również pod górkę ;-)
Ponieważ nie jesteśmy leniwymi Chińczykami, wybraliśmy opcję " z buta". To był strzał w dziesiątkę gdyż dzięki temu byliśmy niemalże sami na Murze a dziki tłum ludzi kłębił się jedynie przy górnej stacji kolejki i wagoników. Bo jest też opcja wjazdu i zjazdu.
Niespieszny spacer zajął nam jakieś 4 godziny. Warto wziąć to pod uwagę planując wycieczkę żeby nie spóźnić się na autobus powrotny. Warto też zaopatrzyć się w wodę i buty o dobrej przyczepności- momentami bywa naprawdę stromo a stopnie są mocno wyślizgane.
Przy wejściu/wyjściu na jarmarcznych kramach można kupić pamiątki, zrobić sobie zdjęcie z misiem lub pojeść trochę lokalnych słodkości.
Przy odrobinie szczęścia na autobus powrotny poczekacie jakieś 15 minut. Po powrocie do Pekinu, ponieważ było bardzo wcześnie, postanowiliśmy zająć się narodowym sportem Chińczyków czyli udać się na zakupy, które oni po prostu uwielbiają. Najfajniejszymi miejscami są Silk Market i Pearl Market. Ten ostatni znajduje się tuż obok Świątyni Nieba więc jeśli nie macie dość wrażeń i zabytków, można za jednym zamachem odfajkować również i to. W okolicy nie brakuje uroczych miejscówek z tanim jedzeniem. Tanim-nie znaczy złym. Wręcz przeciwnie.Do tego menu jest w formie zdjęć więc automatycznie minimalizujemy ryzyko zamówienia czegoś czego nie chcemy. Naturalnie do posiłku można zamówić napoje w tym zimne piwo, które w upalny dzień naprawdę przynosi ukojenie.
A i stacja metra jest w pobliżu- gdybyśmy mieli już dość. Wszystko przemyślane i rozplanowane z głową.
Pearl Market, widok z kładki:
Kopuła Świątyni Nieba- widok z tej samej kładki
Natomiast jeśli kondycję macie nie byle jaką a głód wrażeń nienasycony możecie się wieczorem wybrać pooglądać obiekty olimpijskie. My trafiliśmy tam akurat podczas Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce ( organizowanych po raz pierwszy w Chinach). I co ciekawe w ciągu dnia najwięcej zawodników można było spotkać właśnie w Pearl Market...
Ptasie Gniazdo:
Następny wpis już z Szanghaju, co mnie bardzo cieszy, bo uwielbiam to miasto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz